Fundusz ucina dzieciom
Treść
Mimo deklaracji minister Ewy Kopacz, że cięcia budżetowe, których na  polecenie premiera dokona jej resort, nie uderzą w pacjentów, i zapewnień  Narodowego Funduszu Zdrowia, iż sytuacja specjalistycznych szpitali dziecięcych  w tym roku zdecydowanie się poprawi, wszystko wskazuje na to, że kontrakty na  2009 r. drastycznie pogorszą stan finansów tych placówek. Chociaż większość  szpitali zaakceptowała nowe warunki umów, zapaść finansowa w  wysokospecjalistycznych szpitalach pediatrycznych będzie się pogłębiać.  Dyrektorzy podkreślają, że poprzez podniesienie ceny punktu z 48 do 51 zł tylko  w 50 procentach pokryte zostaną rzeczywiste koszty leczenia najmłodszych  pacjentów. Efekt - wszelkie niedobory finansowe będą musiały pokryć zakłady  opieki zdrowotnej. A mają na to tylko jeden sposób: zaciąganie kredytów i  powiększanie długu wobec dostawców leków, innych towarów i  usług.
Niekorzystnie na finanse szpitali wpływa także wprowadzony w  lipcu ub.r. nowy system rozliczeń z NFZ w ramach Jednorodnych Grup Pacjentów,  który zamiast urealnić koszty leczenia, powoduje wzrost strat szpitali.  Przykładem jest Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie Prokocimiu, który  tylko z racji funkcjonowania JPG odnotował w tym roku straty w wysokości 20  proc. budżetu w porównaniu do lat wcześniejszych.
Jak informuje NFZ, w  województwie kujawsko-pomorskim Fundusz zawarł umowy do 2010 r. ze wszystkimi 63  szpitalami. Kontrakty zawarły też wszystkie szpitale województwa  warmińsko-mazurskiego. Problemów z kontraktacją nie miały też ZOZ-y w Małopolsce  oraz na Mazowszu. Nie oznacza to jednak, że umowy satysfakcjonują dyrektorów  placówek. Wprawdzie umowy z NFZ podpisały m.in. warszawskie szpitale  pediatryczne, ale robiły to z wielkimi oporami. Powód: od kilku miesięcy  lecznice notują spadek przychodów i wzrost kosztów. Tak było w przypadku  Instytutu Matki i Dziecka oraz Szpitala Dziecięcego im. prof. Bogdanowicza. -  Umowy są podpisane, ale warunki finansowe nas nie satysfakcjonują. Szpital jest  placówką działającą dla dobra publicznego i nie mogę pozwolić sobie na to, żeby  dzieci nie miały opieki lekarskiej. A cały czas liczymy na nową wycenę świadczeń  - powiedział nam Wojciech Pawłowski, dyrektor ds. lecznictwa szpitala im.  Bogdanowicza. Jego zdaniem, konieczna byłaby też zmiana wartości w katalogu  poszczególnych chorób, co zwiększyłoby pulę pieniędzy, jaką otrzymałby  ZOZ.
Do ostatniej chwili trwały rozmowy z dyrekcją Uniwersyteckiego Szpitala  Dziecięcego w Krakowie Prokocimiu. - Walczyliśmy o lepsze stawki. Przez długi  czas nie chcieliśmy podpisać oferowanego nam kontraktu, ale ostatecznie się  zgodziliśmy, wychodząc z założenia, że może uda się coś w ciągu roku zmienić.  Prezes NFZ Jacek Paszkiewicz deklarował, że będzie korygował zapłatę za  poszczególne procedury, zwłaszcza te, które są wykonywane w szpitalach  wysokospecjalistycznych. Jak będzie dalej, będzie można ocenić po pierwszym  półroczu - powiedział nam dyrektor krakowskiej placówki dr Maciej Kowalczyk,  jednocześnie członek zespołu negocjacyjnego specjalistycznych szpitali  dziecięcych z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Doktor Kowalczyk podkreślił, że  dodatkowym obciążeniem jest system rozliczenia z NFZ w systemie Jednorodnych  Grup Pacjentów. Szpital stracił nawet do 20 proc. pieniędzy w stosunku do  poprzedniego katalogu świadczeń, a placówka przyjmuje rocznie prawie 300 tys.  małych pacjentów.
Krajobraz po wdrożeniu JGP niepokoi także dr. n. med.  Jerzego Szareckiego, dyrektora Dziecięcego Szpitala Klinicznego im. prof.  Antoniego Gębali w Lublinie, gdzie niedoszacowanie kosztów usług na pediatrii  jest coraz bardziej odczuwalne. Średnia strata na pacjenta w pierwszych  miesiącach obowiązywania systemu wyniosła tu prawie 300 zł, co oznacza, że w  porównaniu z poprzednim systemem rozliczania przychody ZOZ-ów zmniejszyły się o  ponad 2 mln złotych. Takie szpitale jak DSK nie mają czasu na powolne zmiany. -  Decyzje dotyczące finansowania muszą nastąpić szybko, bo w przeciwnym wypadku  grozi to ograniczeniem działalności jedynego wielospecjalistycznego szpitala  pediatrycznego na Lubelszczyźnie - twierdzi dr Szarecki. 
Problem z  kontraktacją umów ma Wojewódzki Specjalistyczny Szpital Dziecięcy w Kielcach. -  Nie podpisałem kontraktu na ten rok, gdyż warunki zaproponowane przez Narodowy  Fundusz Zdrowia nie pozwoliłyby na funkcjonowanie szpitala. Zaproponowano nam o  ponad 90 tys. punktów więcej, aniżeli zdołalibyśmy przerobić, ale podniesienie  ceny punktu z 48 do 51 zł tylko w 50 procentach pokryje jego wartość. Aby  funkcjonować tak jak w minionym roku, wycena tak zwanego punktu medycznego  powinna wynosić przynajmniej 57 zł - tłumaczy Włodzimierz Wielgus, dyrektor  szpitala. W dodatku NFZ nie daje już odrębnych funduszy na podwyżki płac,  wszystko wliczając w tzw. punkt. Zdaniem Wielgusa, Fundusz łamie tu zapisy  ustawy o podwyżkach wynagrodzeń w służbie zdrowia z 2006 roku i dlatego zamierza  oddać sprawę do sądu. Dyrektor dementuje też informację Oddziału  Świętokrzyskiego NFZ, który twierdzi, iż niepodpisanie kontraktu przez szpital  dziecięcy w Kielcach oznacza, że rodzice chorych dzieci z tego województwa będą  musieli szukać pomocy w innych miastach Polski. Placówka przyjmuje bowiem  wszystkie dzieci, które wymagają pomocy.
Dyrektorzy szpitali dziecięcych  zaznaczają, że z racji zbyt niskich stawek proponowanych przez Narodowy Fundusz  Zdrowia na razie mali pacjenci nie ucierpią. Wpłynie to natomiast na zachwianie  płynności finansowej samych szpitali, które po to, by zapewnić dzieciom  niezbędną opiekę, będą popadać w kolejne długi. Tym bardziej że placówki mają  kłopoty z odzyskaniem pieniędzy za wykonane usługi. Tak było w przypadku  warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Największe problemy szpital ma z  odzyskaniem kosztów leczenia tych małych pacjentów, którzy podczas jednego  pobytu są hospitalizowani na kilku oddziałach. Dotyczy to m.in. dzieci z wadami  wrodzonymi serca, które jednocześnie cierpią na choroby układu oddechowego i  nerek. Szpital może zakwalifikować do odpowiedniej grupy tylko jedną chorobę i  tylko za nią otrzyma z NFZ pieniądze. Za leczenie pozostałych schorzeń musi  wygospodarować pieniądze z innych źródeł, co w praktyce oznacza, że szpital nie  będzie w stanie płacić np. za niektóre leki czy usługi.
NFZ tłumaczy  się kryzysem
Jeszcze w piątek minister zdrowia Ewa Kopacz obiecywała, że  nie będzie ograniczenia środków na opiekę zdrowotną. - Intensywnie szukam  oszczędności w resorcie zdrowia, ale nie zetnę złotówki z tego, co się należy  pacjentom - obiecywała.
Jak zapewnia Centrala Narodowego Funduszu Zdrowia,  warunki umów na świadczenia medyczne w 2009 r. zostały uzgodnione ze zdecydowaną  większością szpitali, w tym pediatrycznych na terenie całego kraju. NFZ  twierdzi, że mali pacjenci nie muszą się obawiać o dostęp do leczenia. - Raczej  nie ma takiej możliwości, by któraś z placówek mogła zaprzestać udzielać  świadczeń. Trzeba pamiętać, że ustalanie warunków kontraktowania trwa przez cały  rok. Jeżeli jakiś szpital zostanie zamknięty, to na pewno nie z powodu NFZ -  podkreślił Andrzej Troszyński z biura prasowego Funduszu. 
Przekonywał też,  iż w ubiegłym roku sytuacja finansowa szpitali dziecięcych znacznie się  poprawiła: NFZ przeznaczył 24 mld zł na lecznictwo szpitalne, a na finansowanie  całej opieki zdrowotnej dwa razy więcej niż w 1999 r., od kiedy zaczął  obowiązywać powszechny system ubezpieczeń zdrowotnych.
Przypomnijmy, że  jeszcze w grudniu ubiegłego roku prezes NFZ Jacek Paszkiewicz podkreślał, iż  wycena punktu rozliczeniowego w kwocie 51 zł nie zmieni się na pewno w pierwszym  półroczu tego roku. Nie obiecał jednak przy tym, że będzie ona większa w drugim  półroczu.
Czy w połowie roku może dojść do zmian warunków finansowania  świadczeń NFZ? Nie wiadomo. NFZ tłumaczy, że to będzie zależało od zarządzania  ZOZ-ami przez ich organy założycielskie. Ale Fundusz nie może zagwarantować, iż  wycena świadczeń przynajmniej się nie zmniejszy. NFZ tłumaczy, że może na to  wpłynąć ogólnoświatowy kryzys finansowy.
Anna Ambroziak
"Nasz Dziennik" 2009-02-03
Autor: wa
