Rząd się utrzyma z wyprzedaży
Treść
Rządowe plany kontynuowania prywatyzacji spółek nadzorowanych przez  Skarb Państwa niepokoją posłów opozycji. Ich zdaniem, rząd PO - PSL sam  doprowadził do kryzysu finansów publicznych państwa, a teraz próbuje  ratować sytuację, wyprzedając udziały najbardziej dochodowych  przedsiębiorstw. Ekonomiści wskazują natomiast, że prywatyzacja powinna  służyć temu, by gospodarka dobrze się rozwijała, a nie by lepiej  zarabiało państwo.
W projekcie budżetu na 2012 r. rządu  Donalda Tuska kontynuowany jest proces prywatyzacji spółek nadzorowanych  przez Skarb Państwa. Na sprzedaż zostaną skierowane kolejne pakiety  akcji PKO BP i PZU. Resort skarbu zamierza również sprzedać m.in. Grupę  Lotos. Co więcej, w 2012 r. będzie kontynuowana prywatyzacja spółek  Wielkiej Syntezy Chemicznej i Krajowej Spółki Cukrowej. Planowane  przychody w projekcie budżetu na 2012 r. są szacowane na 10 mld zł, a  dochody z dywidend uzyskanych ze spółek nadzorowanych przez Skarb  Państwa na 2 mld złotych. Takie m.in. działania, w ocenie Tuska, pomogą  wejść "na drogę konsolidacji, ścieśniania, oszczędzania, tak aby  osiągnąć bezpieczny dla Polski próg deficytu i długu publicznego".
Poseł  Wojciech Jasiński, minister Skarbu Państwa w rządzie PiS, krytycznie  ocenia plany prywatyzacyjne obecnych władz, m.in. z tego względu, że te  spółki dobrze prosperują. Według niego, rząd doprowadził do kryzysu  finansów publicznych, a teraz sprzedaje przedsiębiorstwa, żeby ten  kryzys w pewien sposób zażegnać. - A co dalej? Trzeba prowadzić taką  politykę, która nie będzie wiodła do takiego kryzysu. Zrobiono coś źle, a  teraz czyni się rzecz jeszcze gorszą, by zniwelować negatywne skutki  poprzednich działań - podkreśla Jasiński.
Poseł Krystyna Skowrońska  (PO), wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Finansów Publicznych, broni  założeń zawartych w budżecie na 2012 rok. - Dwie rzeczy są dziś ważne w  sprawie prywatyzacji. Po pierwsze - podniesienie efektywności  zarządzania spółek zarządzanych przez Skarb Państwa. Druga natomiast  sprawa dotyczy samej procedury prywatyzacji. Czyli uzyskania dobrej ceny  - twierdzi Skowrońska. 
Tymczasem ekonomiści zwracają uwagę, że  obecny okres kryzysu gospodarczego nie jest dobry na pozbywanie się  udziałów w przedsiębiorstwach Skarbu Państwa. - Oczywiście, że nie  powinno się tego robić. W kryzysie spółek się nie sprzedaje, bo ceny są  niskie. To podstawowe prawo. Chyba że ma się już nóż na gardle, ale  podobno mamy gospodarkę w dobrym stanie, więc po co je sprzedawać? -  dziwi się prof. Jerzy Żyżyński, ekonomista z Wydziału Zarządzania  Uniwersytetu Warszawskiego. - Nie temu miała służyć prywatyzacja, by  państwo lepiej zarabiało, ale żeby lepiej funkcjonowała gospodarka -  dodaje Żyżyński. Wskazuje, że "w pewnych obszarach przedsiębiorca  prywatny lepiej zarządza i funkcjonuje, ale oczywiście nie jest to  regułą". Ekonomista wskazuje na błędy, jakie popełniono w toku procesów  prywatyzacyjnych po 1989 roku. - Prywatyzacja polegająca na tym, że  sprzedaje się nasze przedsiębiorstwa kapitałowi zagranicznemu, który  prowadzi faktycznie do ich likwidacji, ponieważ nie jest zainteresowany  ich rozwojem, jest zasadniczym nieporozumieniem - mówi prof. Żyżyński. W  jego opinii, należałoby raczej poprawić dochody z innych źródeł,  "sprawdzić, gdzie są obszary nieopodatkowane, nieusprawiedliwione ulgi  podatkowe itd.". - Tam należy szukać dochodów, a nie z prywatyzacji,  która jest krótkookresowym działaniem. Ona się skończy, gdy zabraknie  majątku do wyprzedaży. A nie myśli się o tym, co wtedy będzie -  konkluduje.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2011-05-10
Autor: jc