Rząd zamiata wydatki
Treść
"Oszczędności" budżetowe, które ogłosił we wtorek rząd, to - zdaniem Prawa i  Sprawiedliwości - zamiatanie pod dywan, które wszystkich podatników kosztować  może setki milionów złotych. Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że  będzie chciał przekonać rząd, aby "porzucił swoją dotychczasową postawę i zaczął  walczyć z kryzysem".
Premier Donald Tusk nie zdołał się wprosić na  głównego gościa sobotnio-niedzielnego kongresu Prawa i Sprawiedliwości i dlatego  najwyraźniej premierowi już ostygł zapał do pilnego dyskutowania z opozycją o  kryzysie finansowym. Jeszcze wczoraj prezes PiS Jarosław Kaczyński skarżył się,  że nie dostał od premiera żadnej odpowiedzi na list wysłany do szefa rządu w  sprawie spotkania i rozmowy o kryzysie jeszcze w tym tygodniu. Kaczyński był  zdziwiony wypowiedzią premiera, który stwierdził, iż będzie do dyspozycji, kiedy  skończy się krótka przerwa w posiedzeniach parlamentu. Sejm zbiera się w  przyszłą środę, po dwóch tygodniach przerwy - a nie jednym, jak to było  najczęściej. - Przypominam sobie, że pan premier na feriach w Dolomitach już  był. Mam nadzieję, że nie będzie na kolejnych feriach. A naprawdę czas nagli -  mobilizował premiera prezes PiS. W ocenie Jarosława Kaczyńskiego, oszczędności,  o których we wtorek poinformował rząd, to "zamiatanie pod dywan". - To co  przedstawił pan premier, pan minister finansów, to raczej pokaz pewnego  zamieszania w rządzie niż coś, co można by potraktować jako odpowiedź na  wyzwania, przed którymi stoimy. To troszkę zamiatanie pod dywan. Nie sztuka  powiedzieć, że w jednym resorcie zabiera się pieniądze. Trzeba powiedzieć, co  się zabiera - mówił Jarosław Kaczyński. 
W ocenie Aleksandry Natalli-Świat,  wiceprezes PiS i wiceprzewodniczącej sejmowej Komisji Finansów Publicznych,  zapowiedziane przez rząd 19,7 miliarda oszczędności skutkować będzie  przesunięciem finansowania infrastruktury poza budżet państwa, a druga połowa  oszczędności nie będzie polegać na osiągnięciu zakładanych celów mniejszym  kosztem, lecz będzie oznaczać rezygnację z pewnych przedsięwzięć. Rząd założył  m.in., że 9,7 miliarda złotych wydatków budżetowych zaoszczędzi w wyniku zmiany  formy finansowania inwestycji infrastrukturalnych. Finansowaniem tych inwestycji  zająć ma się Krajowy Fundusz Drogowy, który pozyskiwałby pieniądze z kredytów  zaciągniętych na rzecz KFD przez Bank Gospodarstwa Krajowego. W rezultacie  manewr wykonany przez rząd oznaczał będzie, iż te 9,7 miliarda złotych i tak  będzie wydanych, tyle że te wydatki nie zostaną wykazane w budżecie państwa. W  ten sposób rząd, stosując taką kreatywną księgowość, pozbył się z budżetu  państwa 9,7 miliarda wydatków bez powiększania deficytu budżetowego. Nie zmienia  to jednak faktu, iż państwo polskie na te 9,7 miliarda będzie musiało się  zadłużyć. Według Natalli-Świat, ten manewr rządu będzie drogo kosztował  polskiego podatnika. - Koszty obsługi tego długu będą większe, bo zaciągnięcie  długu przez Bank Gospodarstwa Krajowego jest droższe niż dług zaciągnięty przez  resort finansów - powiedziała Natalli-Świat. W ocenie wiceprezes PiS, gdyby te  pieniądze pożyczało - emitując papiery skarbowe - Ministerstwo Finansów,  wyszłoby nam taniej o mniej więcej 3-4 punkty procentowe, niż kosztowałaby taka  pożyczka dla BGK. A w tym przypadku każdy jeden procent różnicy w koszcie  pożyczki to dodatkowy koszt 100 milionów złotych odsetek. - Za to, by minister  finansów mógł powiedzieć "nie zwiększamy deficytu", podatnicy zapłacą setki  milionów złotych - dodała Natalli-Świat. 
Jarosław Kaczyński odniósł się  również do propozycji Platformy Obywatelskiej, argumentowanej oszczędnościami  budżetowymi, o zawieszeniu finansowania partii z budżetu państwa. - Tego nie  można zastąpić mechanizmami korupcyjnymi, bo płacenie na partie prywatnych  sponsorów to mechanizm korupcyjny - uważa Jarosław Kaczyński. W ocenie prezesa  PiS, doprowadziłoby to do ograniczenia demokracji. Zdaniem szefa klubu PO  Zbigniewa Chlebowskiego, dwuletnie zawieszenie finansowania partii z budżetu  przyniosłoby oszczędności 200 milionów złotych. Chlebowski odrzucał argumenty  PiS, zaznaczając, iż partie są rygorystycznie rozliczane ze środków, które  otrzymują od prywatnych darczyńców. PO zapowiada, że projekt w tej sprawie trafi  do Sejmu we wtorek.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-02-05
Autor: wa