Zabójcza arytmetyka Funduszu
Treść
U 34-letniej Angeliki Trzos ze Starogardu Gdańskiego zdiagnozowano  zaawansowany nowotwór piersi. Chorej odmówiono jednak leczenia  herceptyną, która jest dla niej jedyną szansą na dalsze życie.
Dla  chorej na raka piersi mieszkanki Starogardu Gdańskiego jedyną szansą na  wyzdrowienie jest oprócz chemio- i radioterapii włączenie do leczenia  herceptyny - leku, który dociera do jądra nowotworu i niszczy go,  oszczędzając zdrowe komórki. 
Jednak kryteria stosowania tego  specyfiku w ramach programu terapeutycznego precyzują, iż refundacja  leku jest możliwa pod warunkiem, że u pacjenta nie stwierdzono więcej  niż 9 zajętych przez nowotwór węzłów chłonnych. U pani Angeliki było ich  10. 
W lutym 2010 roku u 34-letniej pacjentki, matki dwojga  nieletnich dzieci, żony chorego męża (po raku jelita grubego ze stomią)  rozpoznano nowotwór prawej piersi. Zastosowano u niej chemioterapię, po  której 24 czerwca tego roku dokonano zabiegu amputacji prawej piersi. Od  chorej pobrano wycinek 15 węzłów chłonnych do badania  histopatologicznego. W 10 z 15 węzłów chłonnych stwierdzono  mikroprzerzuty raka, dodatkowo w tkance tłuszczowej okołowęzłowej  stwierdzono liczne zatory z komórek nowotworowych w naczyniach. To  zdyskwalifikowało ją do udziału w programie leczenia raka piersi  hercyptyną, przeciwciałem monoklonalnym służącym do terapii celowanej  raka. W tego typu leczeniu podawany preparat dociera do jądra nowotworu i  niszczy go, a oszczędza zdrowe komórki. Terapia celowana najlepsze  efekty przynosi w leczeniu najbardziej niebezpiecznego typu raka piersi.
Dla kogo herceptyna
Kryteria  podawania herceptyny określa jeden z programów lekowych, zwany  programem terapeutycznym. Zgodnie z nim chorzy mogą być objęci leczeniem  tym specyfikiem, jeżeli przerzuty nie zaatakują więcej niż dziewięciu  węzłów chłonnych. U pani Angeliki komórki rakowe zdiagnozowano w  dziesięciu węzłach, co automatycznie dyskwalifikowało ją do leczenia  herceptyną. W zamian zaproponowano radioterapię i terapię hormonalną. 
-  Leczyłam się w Wojewódzkim Centrum Onkologii w Gdańsku. Mniej więcej  przed trzema tygodniami lekarz, która mnie hospitalizuje, poinformowała  mnie, że nie kwalifikuję się do leczenia herceptyną. Zostałam poddana  terapii hormonalnej - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" pani  Angelika. Dodaje, że poinformowano ją, że herceptynę podaje się tylko w  warunkach szpitalnych. Jakakolwiek forma leczenia w gabinecie prywatnym  jest nierealna. Również ze względu na zbyt wysokie koszta - podawanie  chorym tego leku przez rok to wydatek rzędu 100 tys. złotych. 
-  Nawet więc gdyby były możliwości prywatnego leczenia się, to i tak nie  byłoby mnie na to stać. Mój budżet domowy jest bardzo ograniczony, mam  dwoje dzieci i chorego męża - mówi 34-letnia kobieta. 
Rak piersi to  najpowszechniejszy rodzaj nowotworu występujący u kobiet. W Polsce  notuje się prawie 10 tys. nowych zachorowań rocznie, co oznacza, że  każdego roku na nowotwór piersi zachoruje 30 na 100 tys. kobiet.  Herceptyna była pierwszym wprowadzonym do użytku przeciwciałem  monoklonalnym służącym do tzw. terapii celowanej raka. Lek ten może być  stosowany także w monoterapii po uprzednim leczeniu chemicznym. Jak  podkreśla dr n. med. Tadeusz Pieńkowski, kierownik Kliniki Nowotworów  Piersi i Chirurgii Rekonstrukcyjnej Centrum Onkologii w Warszawie, nie  wszyscy chorzy, którzy mają wskazania medyczne do leczenia herceptyną,  mają to leczenie w myśl przepisów Narodowego Funduszu Zdrowia  refundowane. 
Decyduje świadczeniodawca
Jak przekonywał  w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Mariusz Szymański, rzecznik  Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Gdańsku, o leczeniu herceptyną  decyduje świadczeniodawca, który prowadzi program, czyli w tym wypadku  gdańska placówka onkologii. - Świadczeniodawcy doskonale wiedzą, jakie  wymogi pacjent musi spełniać, żeby być leczonym herceptyną - mówi  Szymański. - NFZ nie jest tu stroną. My jesteśmy tylko wykonawcą poleceń  idących z góry. Refundacja leczenia herceptyną może odbywać się jedynie  w ramach terapeutycznego programu zdrowotnego po spełnieniu wszystkich  kryteriów włączenia do programu leczenia raka piersi - dodaje Szymański.  
Przyznaje, że oddział pomorski NFZ coraz więcej środków wydaje na  realizację programów lekowych: w roku ubiegłym było to prawie 11 mln zł,  w tym roku już ponad 12 mln złotych. 
Jak podkreśla warszawska  centrala Funduszu, pula środków w ramach całego programu terapeutycznego  rośnie: ze 107 mln zł w 2004 r. do 500 mln zł w roku ubiegłym. -  Program jest tak skonstruowany, by pomóc jak największej liczbie osób -  przekonuje NFZ. 
Argumentacja ta nie przekonuje lekarzy
-  To prawda, ilość środków rośnie, ale rosną też koszty leczenia. My  zawsze chcemy więcej, a otrzymujemy mniej. W programach lekowych jest  tak, że jeżeli chora nie spełnia kryteriów, to NFZ za nią nie płaci. W  związku z tym placówki prowadzące leczenie nie mogą sobie na to leczenie  pozwolić. I nie ma w tym żadnej winy lekarzy. Jeżeli bowiem Fundusz za  to leczenie nie zapłaci, to te 100 tys. zł musi wyasygnować dana  placówka ochrony zdrowia - twierdzi dr Marzena Wełnicka-Jaśkiewicz,  konsultant wojewódzki w dziedzinie onkologii klinicznej, koordynator  Oddziału Onkologii Klinicznej i Radioterapii w Akademickim Centrum  Klinicznym Szpitala Akademii Medycznej w Gdańsku.
Jej zdaniem, w  przypadku pani Trzos problem dotyczył nie tylko węzłów chłonnych, ale  też wykrytej u chorej tzw. cechy T4, która świadczy o miejscowym  zaawansowaniu guza. Zgodnie z programem terapeutycznym pacjentki z tą  cechą nie kwalifikują się do terapii herceptyną. Wówczas leczy się je  innymi metodami, jak chemio- czy hormonoterapia. - Herceptyna poprawia  wyniki leczenia, ale nie jest to panaceum na wszystko. W moim odczuciu  cecha T4 nie powinna chorej [do leczenia herceptyną - przyp. red.]  dyskwalifikować - stwierdza dr Wełnicka-Jaśkiewicz. Onkolodzy  stwierdzają też zgodnie, że zapis ten jest zbyt restrykcyjny i jako taki  musi zostać zmieniony. Liczba węzłów chłonnych nie powinna mieć tu  znaczenia. Wskazaniem do leczenia herceptyną powinno być zajęcie jednego  węzła chłonnego, oczywiście przy spełnieniu jeszcze wielu innych  warunków.
Konsultanci krajowi złożyli już do Ministerstwa Zdrowia  projekt modyfikacji programu terapeutycznego, polegający na zmianie  przepisów dotyczących leczenia herceptyną tak, by włączyć do niego grupę  kobiet, u których stwierdzono przerzuty na mniej niż 10 węzłach  chłonnych. Poprawki zostały zaakceptowane przez prof. Macieja  Krzakowskiego, krajowego konsultanta w dziedzinie onkologii klinicznej.  Jak zapewnił resort, prace nad projektem trwają już w Departamencie  Polityki Lekowej. Interpelację poselską w sprawie braku refundacji  leczenia pani Angeliki wniosła poseł Daniela Chrapkiewicz (PiS). Ponad  dwa tygodnie temu wysłała ona interwencyjne pisma do Pomorskiego  Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, Ministerstwa Zdrowia, a także  sejmowej Komisji Zdrowia i wojewódzkiego konsultanta onkologii Akademii  Medycznej w Gdańsku oraz Wojewódzkiego Centrum Onkologii SPZOZ w Gdańsku  z prośbą o włączenie pani Trzos do terapeutycznego programu  zdrowotnego. Do dziś nie otrzymała żadnej odpowiedzi. - Pukałam do  wszystkich tych instytucji, bez żadnego efektu. Więc albo jest to z ich  strony wyraz złej woli, albo wina wewnętrznych przepisów - mówi poseł.  Jak zapewnił nas Bolesław Piecha, przewodniczący sejmowej Komisji  Zdrowia, sprawą finansowania leczenia onkologicznego oraz leczenia  interwencyjnego, m.in. leczenia herceptyną, posłowie zajmą się 21  września. Stosowną odpowiedź przygotowuje już pomorski oddział NFZ. 
Gdańska  placówka podkreśla, że nie odmówiła bynajmniej leczenia pani Angelice.  "Kwalifikacja chorych do leczenia preparatem herceptyna w ramach  programu terapeutycznego odbywa się na podstawie kryteriów, które  zostały ustalone przez Centralę Narodowego Funduszu Zdrowia w Warszawie i  są jednakowe dla całego kraju. Zgodnie z powyższymi kryteriami stopień  zaawansowania procesu nowotworowego występujący u tej chorej nie pozwala  nam na zastosowanie tego leczenia" - czytamy w piśmie Wojewódzkiego  Centrum Onkologii w Gdańsku skierowanym do "Naszego Dziennika" z dnia 24  sierpnia br.
- Regulacje dotyczące stosowania herceptyny są ustalane  administracyjnie i nie uwzględniają stanu bieżącej wiedzy medycznej. Ci  chorzy, którzy nie dostaną tego leku - a którzy mają do tego wskazania  medyczne - otrzymują gorsze wyniki leczenia, ergo: naraża się ich na  większe ryzyko zgonu - zaznacza dr Pieńkowski. 
Anna Ambroziak 
Nasz                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                           Dziennik                                                                                                                                               2010-08-26
Autor: jc
