Zatrzymany odmówił czy jemu odmówiono
Treść
Aż trzech miesięcy potrzebowała Federalna Służba Celna lotniska  Szeremietiewo na ustosunkowanie się do skargi dziennikarzy "Naszego  Dziennika", którzy 8 lutego zostali zatrzymani na moskiewskim lotnisku. W  jedenastostronicowym piśmie przysłanym z Moskwy pocztą znalazło się  niezgodne z prawdą stwierdzenie, jakoby "zatrzymany" Piotr Falkowski  odmówił wpisania uwag do protokołu. W rzeczywistości dziennikarzowi taką  czynność uniemożliwili sami Rosjanie. I to właśnie zdecydowało, że  "zatrzymany" Falkowski nie złożył podpisu na podsuwanym protokole,  stwierdzającym m.in. o poinformowaniu o zakresie przysługujących mu  praw.
Federalna Służba Celna lotniska Szeremietiewo w Moskwie  nie ma sobie nic do zarzucenia co do sposobu i powodów zatrzymania  dziennikarzy "Naszego Dziennika" i zarekwirowania będącego w ich  dyspozycji sprzętu. W nadesłanym po trzech miesiącach od złożenia skargi  piśmie moskiewscy celnicy odnieśli się do podnoszonych uwag, ale  wszystkie skwitowali poprawnością podjętych działań, mających swe  uzasadnienie w obowiązujących przepisach. - Odpowiedź składa się z  jedenastu stron zawierających w głównej mierze ogólnikowe stwierdzenia,  które podpierane są powtarzanymi długimi nazwami rosyjskich instytucji  czy wyliczaniem przepisów. Teoretycznie można przyjąć, że Rosjanie  odpowiedzieli na wszystkie zarzuty, wymienili je, przyznali, że  zdarzenie miało miejsce, że zatrzymano nasz sprzęt, ale nie znaleźli w  swoich działaniach nic, co nie mieściłoby się w przepisach - zaznaczył  Piotr Falkowski.
Oczywiście trudno było się spodziewać innej  odpowiedzi. Ale w piśmie służby celne zawarły dwa nieprawdziwe  stwierdzenia. Kiedy 8 lutego br. dziennikarze zażądali obecności  tłumacza języka angielskiego, celnicy stwierdzili, że lotnisko nie  dysponuje taką osobą. Tymczasem w udzielonej odpowiedzi Rosjanie  niezgodnie z prawdą uznali, iż w czasie zatrzymania na lotnisku była  pani inspektor znająca język angielski. Urząd celny, opisując przebieg  wydarzeń, dopuścił się jednak poważniejszego przekłamania. Uznano  bowiem, że Falkowski odmówił wpisania swoich uwag do protokołu.  Tymczasem, jak relacjonują dziennikarze "Naszego Dziennika", kiedy  spostrzegli, że na otrzymanym do podpisania druku widniała informacja,  iż osoba zatrzymana została poinformowana o swoich prawach, o celu  zatrzymania - a tego nie uczyniono - reporterzy chcieli wnieść swoje  uwagi do protokołu właśnie w tym zakresie. Wówczas Rosjanie uznali, że  rubryka ta dotyczy uwag, ale do listy rzeczy, a nie realizacji  procedury.
Celnicy nie pozwolili też, by do protokołu został wpisany  konsul Michał Greczyło jako osoba uczestnicząca w czynnościach. - Nasze  uwagi nie dotyczyły listy rzeczy, były innego rodzaju. Chcieliśmy  zaznaczyć, że zatrzymany sprzęt jest własnością naszego pracodawcy, że  wbrew temu, co widnieje w protokole, nie zostaliśmy zapoznani z  przysługującymi nam prawami czy chociażby podstawą zatrzymania. To nam  uniemożliwiono, a teraz Rosjanie uznali, że to ja odmówiłem dokonania  takiego wpisu, co jest oczywistą nieprawdą. Chciałem wpisać uwagi, a  kiedy mi na to nie pozwolono, odmówiłem podpisania protokołu. Złożyłem  podpis jedynie na potwierdzeniu, że wydano mi kopię tegoż dokumentu.  Gdyby pozwolono mi wpisać moje uwagi, wówczas złożyłbym podpis na  protokole - podkreślił Piotr Falkowski. Jak zaznaczył, istnieje  możliwość odwołania się od stanowiska urzędu celnego do wyższych organów  celnych, z której skorzysta.
W skardze na działania Federalnej  Służby Celnej na lotnisku Szeremietiewo z 8 lutego, podjęte w związku z  zatrzymaniem dziennikarzy "Naszego Dziennika", Falkowski zaznaczył m.in.  niezrozumiałe powody długotrwałej, drobiazgowej i uciążliwej kontroli  celnej, jakiej zostali poddani reporterzy, i fakt zatrzymania do tzw.  ekspertyzy celnej laptopów i sprzętu fotograficznego z materiałami  objętymi tajemnicą dziennikarską, bez jakiegokolwiek uzasadnienia. Jak  podkreślono w skardze, zarekwirowany sprzęt jest własnością redakcji, a  zgromadzone na nim materiały objęte tajemnicą dziennikarską - o czym  celnicy zostali poinformowani. Podjęte przez Rosjan działania były  rażącym ograniczeniem swobody wykonywania zawodu dziennikarza oraz  stanowiły zamach na wolność słowa. Ponadto dziennikarze skarżyli się na  szereg naruszeń praw, w tym na brak informacji o rodzaju wykonywanej  procedury, podstawie prawnej zatrzymania i uzasadnieniu podjęcia tego  rodzaju czynności, brak informacji o przysługujących prawach i  możliwości składania uwag i wyjaśnień oraz na próbę wymuszenia  podpisania protokołu zawierającego stwierdzenie, że wymienione  informacje zostały dziennikarzom przekazane. Falkowski podniósł też fakt  nieuzasadnionego przetrzymywania w pomieszczeniu służby celnej, mimo  braku nawet wyrażenia zamiaru postawienia jakichkolwiek zarzutów czy  przeprowadzenia rewizji osobistej. Zatrzymanie skutkowało też stratami  materialnymi, związanymi z koniecznością zakupu nowych biletów  lotniczych, a później także nowego sprzętu, bo ten zatrzymany do  ekspertyzy celnej wrócił z Federacji Rosyjskiej zainfekowany wirusami,  ze śladami po zrywaniu fabrycznych plomb.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2011-06-21
Autor: jc